20181008
Wyrzucanie to straszna sprawa. Kupuję nową rzecz i oczywiście nie potrzebuję już starej, która lekko nie domaga. Wtedy zaczynam się zastanawiać: a może ta rzecz jeszcze się przyda? Nie domaga, fakt, ale jest jeszcze całkiem dobra. Może nie na wszystkie okazje, ale na pewno na niektóre. A jeśli będę potrzebowała czegoś właśnie zużytego, a nie nowego? Jak na przykład przed paintballem, kiedy to wyrzuciłam wszystkie stare ciuchy i nie miałam co założyć. O właśnie, miałam ją na paintballu. To były czasy, to były wspomnienia... Poznałam chyba wtedy K., prawda? Właśnie w tej rzeczy. Nie no, taki sentyment, szkoda wyrzucać. Ale gdybym tak niczego nie wyrzucała, to utonęłabym w rzeczach. A ruch less waste? Tak się staram, a jednak wyrzucam. Ci z zero waste poszliby do krawca, wymienili zamek, podszyli podszewkę. A ja taka nieekonomiczna i do tego zanieczyszczam planetę. Ale nie mam gdzie wszystkiego trzymać. Może wrzucić do pojemnika na używaną odzież? Ale przecież nie jest całkiem sprawna. Może oddać bezdomnym, ale jak i gdzie? A może lepiej jednak po prostu wyrzucić ją do śmietnika? Jak zacznę się zastanawiać to będzie leżeć.
Walka trwa. Chyba wyrzucę.