poniedziałek, 8 października 2018

20181008

Wyrzucanie to straszna sprawa. Kupuję nową rzecz i oczywiście nie potrzebuję już starej, która lekko nie domaga. Wtedy zaczynam się zastanawiać: a może ta rzecz jeszcze się przyda? Nie domaga, fakt, ale jest jeszcze całkiem dobra. Może nie na wszystkie okazje, ale na pewno na niektóre. A jeśli będę potrzebowała czegoś właśnie zużytego, a nie nowego? Jak na przykład przed paintballem, kiedy to wyrzuciłam wszystkie stare ciuchy i nie miałam co założyć. O właśnie, miałam ją na paintballu. To były czasy, to były wspomnienia... Poznałam chyba wtedy K., prawda? Właśnie w tej rzeczy. Nie no, taki sentyment, szkoda wyrzucać. Ale gdybym tak niczego nie wyrzucała, to utonęłabym w rzeczach. A ruch less waste? Tak się staram, a jednak wyrzucam. Ci z zero waste poszliby do krawca, wymienili zamek, podszyli podszewkę. A ja taka nieekonomiczna i do tego zanieczyszczam planetę. Ale nie mam gdzie wszystkiego trzymać. Może wrzucić do pojemnika na używaną odzież? Ale przecież nie jest całkiem sprawna. Może oddać bezdomnym, ale jak i gdzie? A może lepiej jednak po prostu wyrzucić ją do śmietnika? Jak zacznę się zastanawiać to będzie leżeć.
Walka trwa. Chyba wyrzucę.

poniedziałek, 10 września 2018

20180910-2

Skończyłam czytać książkę. Czuliście się kiedyś osamotnieni, tęskniliście po zakończeniu lektury?

Całe szczęście, że jest internet.

(Krótka recenzja tutaj: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4845929/anatomia-gory-osiem-tysiecy-metrow-ponad-marzeniami/opinia/47758483#opinia47758483 - krótka, bo mam wrażenie, że o tej książce wszystko zostało już powiedziane i nie ma sensu się powtarzać)

20180910

Mam wrażenie, że całe życie to czekanie. Ćwiczę cierpliwość, ale i ciągle zerkam na telefon, cokolwiek robię i gdziekolwiek jestem. Kończę czytać książkę o himalaistach i oni tam dużo czekają. Że niby himalaizm to czekanie, ale przecież całe życie to czekanie. Nawet jeżeli staram się zająć wszystkim innym, to i tak ciągle na coś czekam. Aż przyjdzie zamówiona przesyłka. Aż dotrze kurier z żarciem. Aż ktoś się ogarnie. Na odpowiedzi zadane elektronicznie. Na wieści. Na nowe książki ulubionych autorów. Na weekend, na święta, na urlop. W kolejce na poczcie, w sklepie. W metrze, tramwaju i w autobusie, w pociągu i w samochodzie. Panie Stasiuk, życie to jednak nie strata jest, to czekanie. Chyba że stratą nazwie się ten cały czas, kiedy nie robiliśmy nic poza czekaniem....